Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 3 gości 
Move
Widok 0 | 5 | 10 | 15 Artykułów

Strona Główna

Kategorie
Ostatnio dodane

Fatalne zauroczenie, czyli dlaczego Niemcy pokochali Rosję

WIESŁAW CHEŁMINIAK Wydanie 220 Tematy: NIEMCY ROSJA KRÓLOWIE WOJNA HITLER STALIN PUTIN Komuniści wysługujący się Moskwie z pobudek ideowych i „rozumiejący Rosję” politycy RFN, to tylko...

Memento!

PiS skończy jak PO? Palade: Jest w najtrudniejszym od 2015 roku momencie Dodano 23 grudnia 2021 Autor: Piotr Motyka - Media Narodowe O sytuacji partii rządzącej, konserwatystach w polskiej polityce,...

„MAPA GOMBERGA” – TAK MA WYGLĄDAĆ POWOJENNY ŚWIAT WEDŁUG NWO .

https://www.cda.pl/video/4773842a7  https://globalna.info/2020/01/09/mapa-gomberga-tak-ma-wygladac-powojenny-swiat-wedlug-nwo/  

Ekonomiczna prawda wojny o klimat WWR#130

Ekonomiczna prawda wojny o klimat WWR#130  https://www.youtube.com/watch?v=hETb7zyPPCg 35 490 wyświetleń Data premiery: 21 paź 2021 4,5 TYS.79UDOSTĘPNIJZAPISZ Warsaw Enterprise Institute...

Pozbawiliśmy się istotnych instrumentów obrony...

Paweł Lisicki: Na własne życzenie Polska znalazła się w tej sytuacji. Pozbawiliśmy się istotnych instrumentów obrony 6 godzin temu Paweł Lisicki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET  Skomentuj...

Prof. Piotrowski: Polska już na wstępie przegrała...

Dwa fronty wojny hybrydowej: na granicy i w Warszawie

Polska może zmniejszyć składkę do Unii Europejskiej

Europoseł pyta KE: Czy Tusk naciskał na opóźnienie polskiego KPO?

"Oni się tego piekielnie boją".

Ardanowski: Nikt nie pytał ministrów rolnictwa o to, czy jest to dobry program

"Rolnicy są przerażeni"

UWAGA!

Spotkanie na żywo z dr. Leszkiem Sykulskim

NOWY ŁAD IDZIE W ZŁYM KIERUNKU

Fatalne zauroczenie, czyli dlaczego Niemcy pokochali Rosję PDF Drukuj Email
niedziela, 06 lutego 2022 18:41

Wiesław Chełminiak

WIESŁAW CHEŁMINIAK
Wydanie 220
Wydanie 220

Tematy:

Komuniści wysługujący się Moskwie z pobudek ideowych i „rozumiejący Rosję” politycy RFN, to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemiecka słabość do Rosji, gospodarczo nieuzasadniona (wymiana handlowa z Polską jest ponad dwukrotnie wyższa) ma wyjątkowo mocne, historyczne korzenie.

Dowódca niemieckiej marynarki wojennej, nawołujący – w obliczu zagrożenia rosyjską agresją na Ukrainę – do okazania szacunku Władimirowi Putinowi, musiał złożyć dymisję. Cóż za hipokryzja! Przecież powiedział jedynie to, o czym wielu jego rodaków jest święcie przekonanych. Próby oswajania rosyjskiego niedźwiedzia zaczęły się już za kanclerstwa Konrada Adenauera (skądinąd antykomunisty i zwolennika trwałego związania Niemiec z Zachodem). SPD, po przejęciu władzy, otwarcie łasiła się do Moskwy. W Solidarności widziano zagrożenie dla pięknie rozwijającej się Ostpolitik. Wprowadzenie nad Wisłą stanu wojennego przywódcy socjaldemokratów przyjęli z nieukrywaną ulgą. Z poparciem dla Wojciecha Jaruzelskiego pospieszył też szef opozycyjnej CSU. W „Spieglu” można było przeczytać, że Polacy są sami sobie winni.

Rząd Helmuta Schmidta odmówił przyłączenia się do amerykańskich sankcji, nałożonych na PRL i ZSRR. Kością niezgody między sojusznikami był też gazociąg jamalski. Waszyngton próbował zablokować inwestycję, która mogła tchnąć nowe życie w słabnącą gospodarkę Kraju Rad. Europejczycy, pożądający taniego paliwa z Syberii, kontraktu na budowę nie zerwali. Zgodzili się jednak na zainstalowanie rakiet, które mogłyby razić cele w „miłującym pokój” Związku Radzieckim. Wywołało to wściekłość przeciwników wyścigu zbrojeń.


Protesty wybuchły we wszystkich krajach NATO, ale w Niemczech miały charakter najbardziej spektakularny. Pod bazą US Army w Mutlangen przez trzy lata z hakiem demonstrowali na siedząco młodzi pacyfiści, wspierani przez parlamentarzystów i celebrytów. Autorytetom moralnym z Kolonii, Hamburga, zachodniego Berlina i Zagłębia Ruhry przeszkadzała militarna obecność Stanów Zjednoczonych na starym kontynencie, a nawet samo istnienie Paktu Północnoatlantyckiego. Rakiety sowieckie, wymierzone w ich miasta, jakoś nie wzbudzały emocji.

Według zachodnioniemieckich intelektualistów RFN była za bardzo zamerykanizowana. Dla totalitarnej NRD mieli znacznie więcej zrozumienia i sympatii. Pierwszym zwiastunem nadchodzącego zjednoczenia był kult Michaiła Gorbaczowa, pleniący się po obu stronach żelaznej kurtyny. Zdezorientowani komuniści nie wiedzieli, jak zareagować na wiatr zmian, który unicestwił berliński mur, a potem całe czerwone imperium. Odpowiedzialny za tę katastrofę gensek – nieudacznik do dziś jest fetowany między Odrą i Renem jako mąż stanu, który położył kres zimnej wojnie.

Elity germańskiego pochodzenia

„Gorbi”, jak nazywają go Niemcy, mimowolny grabarz rosyjskiego imperium, ma już 90 lat. W zaświatach zapewne spotka jego twórcę, Piotra Wielkiego. Ciekawe, czy dojdzie do rękoczynów? Car otaczał się cudzoziemcami, o rodakach mając jak najgorsze zdanie. Ówczesna Rosja była dla Europejczyków krajem egzotycznym bardziej od Turcji osmańskiej. Na wschód od Rzeczpospolitej zapuszczali się jedynie awanturnicy, szukający drogi na skróty do znaczenia i bogactwa. W Moskwie istniała dzielnica zwana Słobodą Niemiecką. Zamieszkujący ją innostrańcy, w odróżnieniu od tubylców cieszyli się samorządem i wolnością wyznania.
Portret wielkiego księcia Piotra Fiodorowicza i wielkiej księżnej Katarzyny Aleksiejewnej – późniejsi car Rosji Piotr III i caryca Katarzyna II Wielka przysli na świat jako Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp oraz Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst., 1756. W zbiorach Nationalmuseum Stockholm. Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images
Już w średniowieczu tysiące Sasów, Turyńczyków, Szwabów w poszukiwaniu lepszego życia wywędrowały do wschodniej Europy. Za Piotra ziemią obiecaną stała się Rosja. Przybysze nie musieli przechodzić na prawosławie ani uczyć się miejscowego języka, by zrobić karierę. Pod carskie sztandary zaciągnął się między innymi słynny baron Münchhausen i tu przeżył większość ze swoich przygód.

Z bardziej poważnych figur warto wspomnieć hrabiego Burkharda Christopha von Münnicha. Typowy kondotier, służył kolejno w armii francuskiej, saskiej i polskiej. Nad Wisłą doszedł do stopnia generała, po czym spróbował szczęścia dalej na wschodzie. Położył wielkie zasługi w dziele rozszerzania wpływów imperium (między innymi przegonił z Polski niemiłego Rosji Stanisława Leszczyńskiego), dochrapał się godności feldmarszałka i wszedł w skład grupy trzymającej władzę. Po kolejnym przewrocie pałacowym szczęście odwróciło się od Münnicha. Stracił wszystko i dwadzieścia lat spędził na zesłaniu.

Wieści o kraju nieograniczonych możliwości wzbudzają na Zachodzie niezdrową ekscytację. Hanowerczyk Gottfried Wilhelm Leibniz twierdzi, że Rosja ze względu na swą „pierwotną dziewiczość” jest wyjątkowo plastycznym materiałem dla ustrojowych eksperymentów. W nowej stolicy imperium – Sankt Petersburgu, zbudowanej na wzór europejski, Niemcy czują się swojsko, są drugą co do liczebności nacją (a pod względem znaczenia – pierwszą). Za panowania następców Piotra ich wpływy na dworze stale rosną. Carycę Annę wyręcza w rządzeniu jej faworyt – Jan Ernest Biron z Kurlandii.

Sama dynastia też stawała się coraz mniej rosyjska. Piotr III urodził się w Kilonii jako Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp. Jego żona, przyszła caryca Katarzyna II przyszła na świat w Szczecinie jako Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst. Syna tej pary, Pawła, najpierw ożeniono z córką landgrafa heskiego, a potem z córką księcia Wirtembergii. Aleksander I, mając lat piętnaście, musiał poślubić księżniczkę Badenii, Mikołaj I – córkę króla Prus. Aleksandrowi II dostała się księżniczka Hesji. O jego synu i następcy Aleksandrze III jeszcze dziś mówi się, że „imponował typowo rosyjskim wyglądem”, choć w jego żyłach nie płynęła nawet odrobina słowiańskiej krwi.

Za ironię losu można również uznać, że elity germańskiego pochodzenia zrealizowały cel, o którym dawni Rusini mogli jedynie marzyć. Zbudowały imperium, sięgające od Bałtyku po Ocean Spokojny, rozprawiły się ze Szwecją i państwem polsko-litewskim, znokautowały Turcję. W starciu z wielkoruskim nacjonalizmem nie miały jednak szans.

Polityka, seks i szpiedzy w sypialni – historia Katarzyny Wielkiej

Caryca dla kochanków była bardzo szczodra, Stanisława Augusta Poniatowskiego nagrodziła tronem Polski.

zobacz więcej
Pod koniec XIX wieku zaczął się proces wymiatania innostrańców z wyższych funkcji w wojsku i administracji. Nadwołżańskich oraz nadbałtyckich Niemców zaczęto traktować jak potencjalnych zdrajców, co w czasach komunistycznych skończyło się dla nich tragicznie. Potomków dawnych osadników wymordowano w ramach stalinowskiej Wielkiej Czystki. Niedobitki wysiedlono do Kazachstanu i na Sybir.

Car każe, król musi

Gdy Rosja pięła się w górę, rozbita na dziesiątki państw i państewek, Rzesza Niemiecka była pośmiewiskiem Europy. Francuzi skubali ją od zachodu, Skandynawowie od północy. Wettinów osłabiła unia personalna z Polską. Na placu boju zostali Habsburgowie i Hohenzollernowie, ale oni też nie chcieli zadzierać ze wschodzącą potęgą. Carowie wykorzystywali konflikt prusko-austriacki, by narzucić się obu monarchiom w roli rozjemcy i protektora. W Europie mówiono o sojuszu trzech czarnych orłów, tymczasem Wiedeń i Berlin nie czuły się w tym związku komfortowo.

Fryderyk Wielki pod koniec życia snuł pesymistyczne scenariusze i krytykował „potworną potęgę” Rosji. Był jednak zbyt zarozumiały, by przyznać, że prąc do rozbioru Rzeczpospolitej, dokarmiał tego potwora.

Niemieckie państwa zachowały się wtedy jak szakale. Następca Fryderyka, by dogodzić carycy, zerwał świeżo zawarty sojusz z Rzeczpospolitą, po czym upominał się o terytorialne odszkodowanie.

Habsburgowie z kolei przyznawali kochankom Katarzyny tytuły książęce.

Służalczość niemieckich dynastów jeszcze wzrosła po tym, jak Rosja odegrała decydującą rolę w pokonaniu Napoleona. Na kongresie pokojowym w Wiedniu Aleksander I zaproponował innym władcom zawarcie Świętego Przymierza. Marzenia cara o moralnym odrodzeniu świata nawet konserwatyści uznali za mrzonki, jednak nikt nie śmiał się sprzeciwić. Mikołaj I, pogromca powstania listopadowego, miał mniejsze ambicje: chciał pełnić funkcję żandarma Europy, interweniować wszędzie, gdzie pojawi się widmo rewolucji.

Przekonany, że monarchowie staną za nim murem, wschodni samodzierżca snuł plany rozbicia Turcji i opanowania cieśnin czarnomorskich. Zażądał prawa do opieki nad chrześcijańskimi świątyniami w Jerozolimie i prawosławnymi poddanymi sułtana (jak kiedyś Katarzyna II od Polaków). W stolicach zachodnioeuropejskich zawrzało. Tak bezczelna próba naruszenia równowagi sił musiała zostać ukarana. W krucjacie, zwanej wojną krymską, państwa niemieckie, mimo zachęt Londynu i Paryża, nie wzięły udziału. Austria poprzestała na demonstracji zbrojnej. Po serii kompromitujących porażek, Rosjanie zrezygnowali z ekspansji na południe. Jak się okazało, chwilowo.

Nieoczekiwana zamiana miejsc

Otto von Bismarck od czasu, gdy był ambasadorem Prus w Petersburgu, wiedział, jak rozmawiać z rodakami Aleksandra Puszkina. Nauczył się nawet ich języka. Zostawszy kanclerzem zjednoczonych Niemiec, unikał drażnienia Brytyjczyków i starał się zaprzyjaźnić z Rosją. Nie było to proste, zważywszy, że państwo carów rozpychając się na Bałkanach, znalazło się na kursie kolizyjnym z Habsburgami, których również chciał pozyskać. A jednak się udało.
Posterunek graniczny rosyjsko-niemiecki przed I wojną światową. Fot. NAC/Instytut Józefa Piłsudskiego, sygn. 22-106
Następcy Bismarcka zepsuli wszystko. Powodowani bufonadą, wdali się w wyścig zbrojeń morskich ze Zjednoczonym Królestwem i dopuścili, by Rosja zaciągnęła pożyczki we francuskich bankach zamiast w niemieckich. Groźba walki na dwa fronty stawała się coraz bardziej realna. W otoczeniu kajzera nie brakowało konserwatystów – rusofilów. Podobało im się samodzierżawie, śmiertelnego wroga upatrywali w zachodnich demokracjach. Wojnę z carem – kuzynem Wilhelma II – uważali za koszmarny błąd. W 1914 roku opinia publiczna zionęła jednak niechęcią do Rosji i to przeważyło szalę.

Po raz pierwszy w historii Berlin miał prawo czuć się mocniejszy od Sankt Petersburga. Choć gros sił niemieckich był zaangażowany na froncie zachodnim, ofensywa armii Mikołaja II zakończyła się kompromitującą klęską. W następnych kampaniach Rosjanie też się nie popisali, zmuszeni do odwrotu, tracili wiarę w zwycięstwo. Zacofany kraj padł pod ciężarem wojny. Bunt żołnierzy obalił cara, demokraci okazali się nieudolni i władzę przejęli bolszewicy, których alianci nie bez racji uważali za agentów Berlina.

Niemcy były pierwszym państwem, które uznało nowy reżim. Wysłannika Włodzimierza Lenina, który pojawił się nad Sprewą co prawda aresztowano, jednak do jego celi ciągnęły pielgrzymki polityków, przemysłowców i wojskowych, zainteresowanych współpracą. Jedni i drudzy chcieli wyjść z izolacji. Republikański rząd odmówił przystąpienia do bojkotu bolszewików. Popierał natomiast blokowanie dostaw broni do Polski walczącej z sowieckim najazdem. Zachodni sąsiedzi życzyli nam klęski. W 1922 roku kanclerz republiki Joseph Wirth pisał do ambasadora w Moskwie: „Polskę trzeba wykończyć”.

Miesiąc wcześniej w Rapallo Niemcy i Sowieci wyrzekli się wzajemnych finansowych roszczeń i odszkodowań wojennych, zaś szefowie Reichswehry potajemnie wdali się w konszachty z dowództwem Armii Czerwonej. Idea stworzenia antybolszewickiego kordonu sanitarnego nie miała szans powodzenia również z powodu postawy europejskiej lewicy. Zorientowana na Moskwę Komunistyczna Partia Niemiec, w ostatnich wolnych wyborach, w roku 1932, zdobyła aż 17 procent głosów.

Strach przed Iwanem

Niemcy w Europie. Cesarstwo i Rzesza

Gdybyśmy chcieli naśladować Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, to trzeba by rozwiązać Unię Europejską.

zobacz więcej
O relacjach Adolfa Hitlera i Józefa Stalina napisano wiele. Wciąż trwają spory, kto kogo bardziej oszukał, nie ulega jednak wątpliwości, że obaj panowie stanowili dla siebie nieustające źródło inspiracji. Führer okazał się fanatykiem rasistowskich teorii, dla Słowian miał tylko lekceważenie i pogardę. Setki tysięcy „podludzi”, którzy poddali się Niemcom, zagłodzono w obozach jenieckich. Antykomunizm w nazistowskim wydaniu był właściwie bezobjawowy. Na okupowanych terenach wciąż działały kołchozy, zaś ludność traktowano jak bydło. Hitler nie raczył także zauważyć wrogiego stosunku Ukraińców do Wielkorusów.

Za te błędy przyszło srogo zapłacić. Zwycięski marsz Armii Czerwonej na Berlin pozostawił ślady w postaci spalonych germańskich wsi i miast, tudzież ofiar masowych gwałtów, samosądów i samobójstw. Stalin był spryciarzem: jeszcze nie minął czas zemsty, a już zaczął kokietować pokonanych. Na czele marionetkowego Komitetu Wolnych Niemiec nie postawił komunisty, lecz generała Friedricha Paulusa, wziętego do niewoli pod Stalingradem.

Sowieci systematycznie okradali swoją strefę okupacyjną ze wszelakich dóbr, zwłaszcza przemysłowych. Jednocześnie rzucili sierotom po Hitlerze koło ratunkowe, orzekając, że winę za nazizm i jego zbrodnie ponoszą wyłącznie klasy posiadające. Ale gdy w 1953 roku we wschodnim Berlinie wybuchła robotnicza rewolta, na ulice wyjechały radzieckie czołgi. Zapanował ład i porządek. Niezadowoleni wyjechali na zachód, reszta się przystosowała, budując (przy pomocy radzieckich doradców) państwo bardziej ideologiczne i opresyjne od ZSRR. Jego paliwem był strach.

Stalinowska strategia procentuje do dzisiaj. Lęk przed okrutnym i nieobliczalnym Iwanem obywatele NRD wnieśli w wianie do zjednoczonych Niemiec. Razem z nabytym pacyfizmem oraz niechęcią do Ameryki tworzą koktajl, który może poważnie zaszkodzić Europie.

– Wiesław Chełminiak
 
Memento! PDF Drukuj Email
Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 
niedziela, 09 stycznia 2022 18:36

PiS skończy jak PO? Palade: Jest w najtrudniejszym od 2015 roku momencie

Dodano 23 grudnia 2021  - Media Narodowe

O sytuacji partii rządzącej, konserwatystach w polskiej polityce, niezdecydowanych wyborcach i możliwych blokach wyborczych opozycji w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, mówi socjolog polityki, Marcin Palade.

 Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że po następnych wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość będzie skazane na koalicję z inną partią?

 Marcin Palade: Od sześciu lat mamy stabilny system polityczny, gdzie dwukrotni zwycięzcy wyborów sejmowych w 2015 i 2019 roku, co nie zdarzyło się nigdy po 1989 roku, dysponują większością. Obserwujemy więc stabilizację w preferencjach wyborczych Polaków. I nie chodzi tu tylko o wspomniane wyniki głosowań, ale także na to co dzieje się w słupkach sondażowych między wyborami. To skutek trwałych podziałów jakie dokonały się w ostatnich latach i niewielkiej skłonności wyborców do zmiany barw politycznych. Skutkiem czego obserwujemy zakonserwowanie notowań PiS, KO, Lewicy, PSL czy Konfederacji. Na scenie politycznej po ostatnich wyborach prezydenckich pojawił się co prawda nowy gracz. Mam tu na myśli PL2050 Hołowni, ale zbudował się głównie na zabraniu sympatyków KO, Lewicy i PSL, a w mniejszym stopniu PiS. Dlatego obserwowane, bynajmniej nie-rewolucyjne i potwierdzające zjawisko powszechnej bezalternatywności, przepływy odbywają się najczęściej w obrębie antyPiS czyli KO, PL2050, Lewicy i PSL, rzadziej zaś na styku PiS z PSL, PiS z PL2050 oraz PiS-Konfederacja. Czy to oznacza, że nic znaczącego nie wydarzy się do kolejnych wyborów w 2023? Tak może być, ale nie musi. Bowiem od miesięcy obserwujemy pogłębiający się proces wypalania się rządzących, który przypadł w tym samym czasie czyli w połowie drugiej kadencji, co miało miejsce w przypadku PO za czasów Tuska. PiS jest w najtrudniejszym od 2015 roku momencie. Ma na głowie covid, szalejącą inflację, spór z Brukselą i dziesiątki innych, pootwieranych frontów. A do tego ogromne tarcia wewnętrzne. To wszystko jest mieszanką wybuchową. PiS nie ma świeżości, pomysłu na komunikowanie się z suwerenem, a co najgorsze dla tej formacji, duża część polityków rządzącej większości, „tłuste koty” zamknięte w bańce informacyjnej, traci kontakt ze światem realnym. Tak poległo SLD, a potem PO. W te koleiny weszło też PiS. Czy zdoła zawrócić z drogi, która prowadzi do utraty władzy? Nie wiem. Wiem za to, że przy obecnych notowaniach i prawdopodobnych procesach konsolidacyjnych po stronie opozycji, dysponowanie trzeci raz z rzędu większością w Sejmu po 2023, będzie zadaniem arcytrudnym na granicy niewykonalności. A jeśli nie samodzielne rządy to z kim? Gdybym dziś miał obstawiać to za prawdopodobny uznałbym wariant koalicji PiS z częścią Konfederacji i PSL-Koalicji Polskiej.    

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że tworzy się nowy elektorat PiS i czy konserwatyści odchodzą od popierania partii rządzącej, czy cały czas uważają, że nie ma innej alternatywy?

Marcin Palade: Konserwatywni wyborcy są w kilku formacjach, gdyż nasz, polski konserwatyzm nie jest jednorodny. Największa grupa konserwatystów dalej jest przy PiS. Mimo wielu zastrzeżeń do tej formacji są tam gdzie jest władza, wpływ na decyzje, zwłaszcza w obszarze szczególnie dla nich istotnym czyli wartości. Jest część konserwatystów, która ulokowała się w Konfederacji. Konserwatyści są też w PSL – Koalicji Polskiej, a nawet w Koalicji Obywatelskiej i co pokazują sondaże, niewielka grupa bardziej umiarkowanych konserwatystów trafiła ostatnio z PiS do Polski 2050 Szymona Hołowni. Paweł Zalewski, Marek Biernacki, Jacek Tomczak, Artur Dziambor, Jarosław Gowin czy Bartłomiej Wróblewski co do generaliów mówią jednym głosem, choć pochodzi on z różnych stron centroprawicowej i prawicowej sceny politycznej. To dowodzi, że podziały obowiązujące w Polsce odbiegają od klasycznej osi konserwatyści-progresiści, której porządkowanie możliwe będzie – moim zdaniem – w drugiej połowie obecnej dekady. 

Piotr Motyka: Czy, biorąc pod uwagę, dużą liczbę osób niezdecydowanych na kogo oddać głos, uważa Pan, że mimo różnorodności, na naszej scenie politycznej jest obecnie miejsce na nową formację, która w następnych wyborach mogłaby przekroczyć 5%?

Marcin Palade: N przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat, pojawiały się inicjatywy polityczne, które próbowały rozbić funkcjonujący duopol PiS i PO. Nie ma dziś w polityce Palikota i Petru. Paweł Kukiz dryfuje od PSL do PiS. Ustać, po powrocie Tuska, próbuje Szymon Hołownia i Jego PL2050. Próbuje zaistnieć Agrounia. Tak czy owak przy obserwowanej słabości PiS i klinczu KO oba bloki wciąż przyciągają sympatie prawie 2/3 wyborów. Pozostała 1/3, niejako w kontrze do dwóch gigantów, zadowala się ofertą, która jest. Słowem wspomniana już bezalternatywna rzeczywistość.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że wspólna lista wyborcza tzw. totalnej opozycji byłaby korzystniejsza dla tych ugrupowań?

Marcin Palade: Jest mało prawdopodobne, żeby cztery ugrupowania czyli KO, PL2050, Lewica i PSL wystartowały w jednym bloku. Oczywiście taki pomysł sufluje Donald Tusk, związani z KO politycy i zaplecze  medialne, ale sugerowany „wariant węgierski” nad Wisłą świadczy o kiepskiej znajomości prawideł systemu wyborczego, specyfiki elektoratu jego autorów. Już raz Front Ludowy pod nazwą Koalicja Europejska w wyborach do PE w 2019 dostał porządnie po łapkach, przegrywając z PiS różnicą 7 pp. Dlatego raczej trzeba się spodziewać dwóch, jak nie trzech komitetów wyborczych w 2023. Lewicy, Koalicji Obywatelskiej z samorządowcami i PL2050 z PSL-Koalicją Polską. Taki wariant dawałby największe prawdopodobieństwo zachowania substancji wyborczej, bez większych przepływów wyborców centroprawicowych do PiS, głównie z PSL-KP czy PL2050. Zresztą problemem opozycji antyPiS nie jest tylko start w wyborach, a to co się po nich miałoby wydarzyć gdyby miała dysponować większością. Wiele rzeczy, jako zwolennik endeckiej polityki realnej, byłem i jestem sobie w stanie wyobrazić, ale wspólnego rządu opartego na programie z jednej strony z przywołanymi już Markiem Biernackim czy Jackiem Tomczakiem a z drugiej – dajmy na to -Krzysztofem Śmiszkiem czy Klaudią Jachirą, zdecydowanie nie.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że elektoratu Platformy Obywatelskiej, nie jest w stanie nic naruszyć, skoro niewiele się zmieniło, nawet po ostatnich skandalach z udziałem przewodniczącego partii Donalda Tuska?

Marcin Palade: Testowanie odporności sympatyków PO w skrajnie ciężkich warunkach widzieliśmy, kiedy piął się w górę Szymon Hołownia, w trakcie przewodniczenia PO przez Borysa Budkę. Notowania KO leciały na łeb na szyję, schodząc do poziomów z początku działania tej formacji dwie dekady temu. Dno dna gdzieś na poziomie 12%-14%. To jest moim zdaniem granica poniżej której dalszy spadek wyborców PO-KO byłby niemożliwy. To jest trzon „wykształconych z wielkich miast”, którym wystarczy zamiast programu ***** ***, wsparte lekturą Wyborczej, dawką TVN, Newsweeka i TOK FM. Bycie w ostrej kontrze do PiS. Powrót Tusk odbudował poparcie KO, kosztem głownie PL2050, ale tylko do poziomu w wyborów 2019. W niedalekiej przyszłości nie wykluczyłbym ponownej potyczki na linii KO – PL2050. Hołownia ma się, co już wiemy, czym pożywić z puli PO/KO. Powrót Donalda Tuska wprowadził w ekstazę twardych wyborców PO/KO. Dał nadzieję tym bardziej umiarkowanym. Ale upływający czas i brak wyraźniejszych efektów z „powrotu króla” może spowodować ruchy w liberalnym centrum. Wie to coraz bardziej nerwowy Donald Tusk.  

Piotr Motyka: Serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać i życzę błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

https://medianarodowe.com/2021/12/23/pis-skonczy-jak-po-palade-jest-w-najtrudniejszym-od-2015-roku-momencie-nasz-wywiad/ 

 
„MAPA GOMBERGA” – TAK MA WYGLĄDAĆ POWOJENNY ŚWIAT WEDŁUG NWO . PDF Drukuj Email
piątek, 29 października 2021 21:22

https://www.cda.pl/video/4773842a7

 https://globalna.info/2020/01/09/mapa-gomberga-tak-ma-wygladac-powojenny-swiat-wedlug-nwo/

 

 
Ekonomiczna prawda wojny o klimat WWR#130 PDF Drukuj Email
piątek, 22 października 2021 14:35

Ekonomiczna prawda wojny o klimat WWR#130

 https://www.youtube.com/watch?v=hETb7zyPPCg

35 490 wyświetleń
Data premiery: 21 paź 2021
143 tys. subskrybentów
SUBSKRYBUJESZ
#130 Podcast Warsaw Enterprise Institute. W roli głównej Prezes Tomasz Wróblewski Czas na poważną rozmowę z klimatystami. Nie o tym, co będzie za 50, 100 lat, ale o tym, co dzieje się tu i teraz. Tomasz Wróblewskim w nowym odcinku Wolności w Remoncie będzie mówił o paleniu mostów i radykalnych programach wpychających nas w największą stagflację od pół wieku. Zachęcamy do obejrzenia rozmowy Sebastiana Stodolaka z Bjørnem Lomborgiem, o której w swoim podcaście wspomina Tomasz Wróblewski
 
Pozbawiliśmy się istotnych instrumentów obrony... PDF Drukuj Email
piątek, 22 października 2021 14:23

Paweł Lisicki: Na własne życzenie Polska znalazła się w tej sytuacji. Pozbawiliśmy się istotnych instrumentów obrony

Paweł Lisicki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
   
Drukuj

Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, pisarz i publicysta o relacjach między Warszawą a Brukselą oraz błędnych decyzjach rządu. Czy można było zapobiec konfliktowi z UE?


Europarlament przyjął rezolucję w sprawie praworządności w Polsce. To odpowiedź deputowanych na ostatnie orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa krajowego nad europejskim. W rezolucji jest bezpośrednie wezwanie do zablokowania Polsce wypłat unijnych środków. W tym kontekście Paweł Lisicki wskazuje, że jest to wynik ścieranie się różnych koncepcji Unii Europejskiej.

Mamy do czynienia ze starciem  projektu, który jest promowany przez europejskie elity intelektualne. (…) To jest wizja Europy jako państwa federacyjnego, gdzie co raz większą rolę będzie pełniło centrum w stosunku do peryferiów.

Jak zauważył Paweł Lisicki  każdy kto przeciwstawia się takim dążeniom jest dyscyplinowany. Wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego jest wyraźnym przeciwstawieniem się koncepcji federacyjnej.

Po drugiej stronie konfliktu wystąpił Mateusz Morawicki który reprezentował wizję suwerennościową, obrony polskiej  niepodległości.

W ocenie publicysty przemówienie szefa polskiego rządu było merytoryczne i wskazywało na podwójne standardy unijnych elit.

To było wyjątkowo zręczne wystąpienie premiera Morawickiego, dobrze przygotowane dobrze uargumentowane. Pokazał, że to orzeczenie TK w Polsce nie różni  się od orzeczeń trybunałów (…) w różnych państwach UE.

Dziennikarz podkreślił jednak, że takiej sytuacji można było uniknąć. Polski rząd zrezygnował  z istotnych instrumentów przeciwdziałania unijnym naciskom.

Polska popełniła w tej sprawie dramatyczny błąd, a właściwie szereg błędów. (…) Pierwszy i najważniejszy to był lipiec zeszłego roku. Polski rząd  i polski premier zgodzili się na wprowadzenie zapisu wiążącego praworządność z mechanizmem wsparcia finansowego.

Szkodliwe zapisy zostały później potwierdzone. Dodatkowym elementem szkodzącym Polsce była akceptacja Zielonego Ładu.

Na szczycie unijnym to nieszczęsne, krepujące pętające  polskie możliwości prawo zostało potwierdzone w listopadzie. Premier miał możliwość skorzystania z weta. Podpisał się pod tym mechanizmem. Polska podpisała się również pod unijnym programem Zielonego ładu, który uderza w polskie interesy.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

 

A.N.

 
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna > Ostatnie >>

Strona 1 z 177