Fatalne zauroczenie, czyli dlaczego Niemcy pokochali Rosję Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
niedziela, 06 lutego 2022 18:41

Wiesław Chełminiak

WIESŁAW CHEŁMINIAK
Wydanie 220
Wydanie 220

Tematy:

Komuniści wysługujący się Moskwie z pobudek ideowych i „rozumiejący Rosję” politycy RFN, to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemiecka słabość do Rosji, gospodarczo nieuzasadniona (wymiana handlowa z Polską jest ponad dwukrotnie wyższa) ma wyjątkowo mocne, historyczne korzenie.

Dowódca niemieckiej marynarki wojennej, nawołujący – w obliczu zagrożenia rosyjską agresją na Ukrainę – do okazania szacunku Władimirowi Putinowi, musiał złożyć dymisję. Cóż za hipokryzja! Przecież powiedział jedynie to, o czym wielu jego rodaków jest święcie przekonanych. Próby oswajania rosyjskiego niedźwiedzia zaczęły się już za kanclerstwa Konrada Adenauera (skądinąd antykomunisty i zwolennika trwałego związania Niemiec z Zachodem). SPD, po przejęciu władzy, otwarcie łasiła się do Moskwy. W Solidarności widziano zagrożenie dla pięknie rozwijającej się Ostpolitik. Wprowadzenie nad Wisłą stanu wojennego przywódcy socjaldemokratów przyjęli z nieukrywaną ulgą. Z poparciem dla Wojciecha Jaruzelskiego pospieszył też szef opozycyjnej CSU. W „Spieglu” można było przeczytać, że Polacy są sami sobie winni.

Rząd Helmuta Schmidta odmówił przyłączenia się do amerykańskich sankcji, nałożonych na PRL i ZSRR. Kością niezgody między sojusznikami był też gazociąg jamalski. Waszyngton próbował zablokować inwestycję, która mogła tchnąć nowe życie w słabnącą gospodarkę Kraju Rad. Europejczycy, pożądający taniego paliwa z Syberii, kontraktu na budowę nie zerwali. Zgodzili się jednak na zainstalowanie rakiet, które mogłyby razić cele w „miłującym pokój” Związku Radzieckim. Wywołało to wściekłość przeciwników wyścigu zbrojeń.


Protesty wybuchły we wszystkich krajach NATO, ale w Niemczech miały charakter najbardziej spektakularny. Pod bazą US Army w Mutlangen przez trzy lata z hakiem demonstrowali na siedząco młodzi pacyfiści, wspierani przez parlamentarzystów i celebrytów. Autorytetom moralnym z Kolonii, Hamburga, zachodniego Berlina i Zagłębia Ruhry przeszkadzała militarna obecność Stanów Zjednoczonych na starym kontynencie, a nawet samo istnienie Paktu Północnoatlantyckiego. Rakiety sowieckie, wymierzone w ich miasta, jakoś nie wzbudzały emocji.

Według zachodnioniemieckich intelektualistów RFN była za bardzo zamerykanizowana. Dla totalitarnej NRD mieli znacznie więcej zrozumienia i sympatii. Pierwszym zwiastunem nadchodzącego zjednoczenia był kult Michaiła Gorbaczowa, pleniący się po obu stronach żelaznej kurtyny. Zdezorientowani komuniści nie wiedzieli, jak zareagować na wiatr zmian, który unicestwił berliński mur, a potem całe czerwone imperium. Odpowiedzialny za tę katastrofę gensek – nieudacznik do dziś jest fetowany między Odrą i Renem jako mąż stanu, który położył kres zimnej wojnie.

Elity germańskiego pochodzenia

„Gorbi”, jak nazywają go Niemcy, mimowolny grabarz rosyjskiego imperium, ma już 90 lat. W zaświatach zapewne spotka jego twórcę, Piotra Wielkiego. Ciekawe, czy dojdzie do rękoczynów? Car otaczał się cudzoziemcami, o rodakach mając jak najgorsze zdanie. Ówczesna Rosja była dla Europejczyków krajem egzotycznym bardziej od Turcji osmańskiej. Na wschód od Rzeczpospolitej zapuszczali się jedynie awanturnicy, szukający drogi na skróty do znaczenia i bogactwa. W Moskwie istniała dzielnica zwana Słobodą Niemiecką. Zamieszkujący ją innostrańcy, w odróżnieniu od tubylców cieszyli się samorządem i wolnością wyznania.
Portret wielkiego księcia Piotra Fiodorowicza i wielkiej księżnej Katarzyny Aleksiejewnej – późniejsi car Rosji Piotr III i caryca Katarzyna II Wielka przysli na świat jako Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp oraz Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst., 1756. W zbiorach Nationalmuseum Stockholm. Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images
Już w średniowieczu tysiące Sasów, Turyńczyków, Szwabów w poszukiwaniu lepszego życia wywędrowały do wschodniej Europy. Za Piotra ziemią obiecaną stała się Rosja. Przybysze nie musieli przechodzić na prawosławie ani uczyć się miejscowego języka, by zrobić karierę. Pod carskie sztandary zaciągnął się między innymi słynny baron Münchhausen i tu przeżył większość ze swoich przygód.

Z bardziej poważnych figur warto wspomnieć hrabiego Burkharda Christopha von Münnicha. Typowy kondotier, służył kolejno w armii francuskiej, saskiej i polskiej. Nad Wisłą doszedł do stopnia generała, po czym spróbował szczęścia dalej na wschodzie. Położył wielkie zasługi w dziele rozszerzania wpływów imperium (między innymi przegonił z Polski niemiłego Rosji Stanisława Leszczyńskiego), dochrapał się godności feldmarszałka i wszedł w skład grupy trzymającej władzę. Po kolejnym przewrocie pałacowym szczęście odwróciło się od Münnicha. Stracił wszystko i dwadzieścia lat spędził na zesłaniu.

Wieści o kraju nieograniczonych możliwości wzbudzają na Zachodzie niezdrową ekscytację. Hanowerczyk Gottfried Wilhelm Leibniz twierdzi, że Rosja ze względu na swą „pierwotną dziewiczość” jest wyjątkowo plastycznym materiałem dla ustrojowych eksperymentów. W nowej stolicy imperium – Sankt Petersburgu, zbudowanej na wzór europejski, Niemcy czują się swojsko, są drugą co do liczebności nacją (a pod względem znaczenia – pierwszą). Za panowania następców Piotra ich wpływy na dworze stale rosną. Carycę Annę wyręcza w rządzeniu jej faworyt – Jan Ernest Biron z Kurlandii.

Sama dynastia też stawała się coraz mniej rosyjska. Piotr III urodził się w Kilonii jako Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp. Jego żona, przyszła caryca Katarzyna II przyszła na świat w Szczecinie jako Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst. Syna tej pary, Pawła, najpierw ożeniono z córką landgrafa heskiego, a potem z córką księcia Wirtembergii. Aleksander I, mając lat piętnaście, musiał poślubić księżniczkę Badenii, Mikołaj I – córkę króla Prus. Aleksandrowi II dostała się księżniczka Hesji. O jego synu i następcy Aleksandrze III jeszcze dziś mówi się, że „imponował typowo rosyjskim wyglądem”, choć w jego żyłach nie płynęła nawet odrobina słowiańskiej krwi.

Za ironię losu można również uznać, że elity germańskiego pochodzenia zrealizowały cel, o którym dawni Rusini mogli jedynie marzyć. Zbudowały imperium, sięgające od Bałtyku po Ocean Spokojny, rozprawiły się ze Szwecją i państwem polsko-litewskim, znokautowały Turcję. W starciu z wielkoruskim nacjonalizmem nie miały jednak szans.

Polityka, seks i szpiedzy w sypialni – historia Katarzyny Wielkiej

Caryca dla kochanków była bardzo szczodra, Stanisława Augusta Poniatowskiego nagrodziła tronem Polski.

zobacz więcej
Pod koniec XIX wieku zaczął się proces wymiatania innostrańców z wyższych funkcji w wojsku i administracji. Nadwołżańskich oraz nadbałtyckich Niemców zaczęto traktować jak potencjalnych zdrajców, co w czasach komunistycznych skończyło się dla nich tragicznie. Potomków dawnych osadników wymordowano w ramach stalinowskiej Wielkiej Czystki. Niedobitki wysiedlono do Kazachstanu i na Sybir.

Car każe, król musi

Gdy Rosja pięła się w górę, rozbita na dziesiątki państw i państewek, Rzesza Niemiecka była pośmiewiskiem Europy. Francuzi skubali ją od zachodu, Skandynawowie od północy. Wettinów osłabiła unia personalna z Polską. Na placu boju zostali Habsburgowie i Hohenzollernowie, ale oni też nie chcieli zadzierać ze wschodzącą potęgą. Carowie wykorzystywali konflikt prusko-austriacki, by narzucić się obu monarchiom w roli rozjemcy i protektora. W Europie mówiono o sojuszu trzech czarnych orłów, tymczasem Wiedeń i Berlin nie czuły się w tym związku komfortowo.

Fryderyk Wielki pod koniec życia snuł pesymistyczne scenariusze i krytykował „potworną potęgę” Rosji. Był jednak zbyt zarozumiały, by przyznać, że prąc do rozbioru Rzeczpospolitej, dokarmiał tego potwora.

Niemieckie państwa zachowały się wtedy jak szakale. Następca Fryderyka, by dogodzić carycy, zerwał świeżo zawarty sojusz z Rzeczpospolitą, po czym upominał się o terytorialne odszkodowanie.

Habsburgowie z kolei przyznawali kochankom Katarzyny tytuły książęce.

Służalczość niemieckich dynastów jeszcze wzrosła po tym, jak Rosja odegrała decydującą rolę w pokonaniu Napoleona. Na kongresie pokojowym w Wiedniu Aleksander I zaproponował innym władcom zawarcie Świętego Przymierza. Marzenia cara o moralnym odrodzeniu świata nawet konserwatyści uznali za mrzonki, jednak nikt nie śmiał się sprzeciwić. Mikołaj I, pogromca powstania listopadowego, miał mniejsze ambicje: chciał pełnić funkcję żandarma Europy, interweniować wszędzie, gdzie pojawi się widmo rewolucji.

Przekonany, że monarchowie staną za nim murem, wschodni samodzierżca snuł plany rozbicia Turcji i opanowania cieśnin czarnomorskich. Zażądał prawa do opieki nad chrześcijańskimi świątyniami w Jerozolimie i prawosławnymi poddanymi sułtana (jak kiedyś Katarzyna II od Polaków). W stolicach zachodnioeuropejskich zawrzało. Tak bezczelna próba naruszenia równowagi sił musiała zostać ukarana. W krucjacie, zwanej wojną krymską, państwa niemieckie, mimo zachęt Londynu i Paryża, nie wzięły udziału. Austria poprzestała na demonstracji zbrojnej. Po serii kompromitujących porażek, Rosjanie zrezygnowali z ekspansji na południe. Jak się okazało, chwilowo.

Nieoczekiwana zamiana miejsc

Otto von Bismarck od czasu, gdy był ambasadorem Prus w Petersburgu, wiedział, jak rozmawiać z rodakami Aleksandra Puszkina. Nauczył się nawet ich języka. Zostawszy kanclerzem zjednoczonych Niemiec, unikał drażnienia Brytyjczyków i starał się zaprzyjaźnić z Rosją. Nie było to proste, zważywszy, że państwo carów rozpychając się na Bałkanach, znalazło się na kursie kolizyjnym z Habsburgami, których również chciał pozyskać. A jednak się udało.
Posterunek graniczny rosyjsko-niemiecki przed I wojną światową. Fot. NAC/Instytut Józefa Piłsudskiego, sygn. 22-106
Następcy Bismarcka zepsuli wszystko. Powodowani bufonadą, wdali się w wyścig zbrojeń morskich ze Zjednoczonym Królestwem i dopuścili, by Rosja zaciągnęła pożyczki we francuskich bankach zamiast w niemieckich. Groźba walki na dwa fronty stawała się coraz bardziej realna. W otoczeniu kajzera nie brakowało konserwatystów – rusofilów. Podobało im się samodzierżawie, śmiertelnego wroga upatrywali w zachodnich demokracjach. Wojnę z carem – kuzynem Wilhelma II – uważali za koszmarny błąd. W 1914 roku opinia publiczna zionęła jednak niechęcią do Rosji i to przeważyło szalę.

Po raz pierwszy w historii Berlin miał prawo czuć się mocniejszy od Sankt Petersburga. Choć gros sił niemieckich był zaangażowany na froncie zachodnim, ofensywa armii Mikołaja II zakończyła się kompromitującą klęską. W następnych kampaniach Rosjanie też się nie popisali, zmuszeni do odwrotu, tracili wiarę w zwycięstwo. Zacofany kraj padł pod ciężarem wojny. Bunt żołnierzy obalił cara, demokraci okazali się nieudolni i władzę przejęli bolszewicy, których alianci nie bez racji uważali za agentów Berlina.

Niemcy były pierwszym państwem, które uznało nowy reżim. Wysłannika Włodzimierza Lenina, który pojawił się nad Sprewą co prawda aresztowano, jednak do jego celi ciągnęły pielgrzymki polityków, przemysłowców i wojskowych, zainteresowanych współpracą. Jedni i drudzy chcieli wyjść z izolacji. Republikański rząd odmówił przystąpienia do bojkotu bolszewików. Popierał natomiast blokowanie dostaw broni do Polski walczącej z sowieckim najazdem. Zachodni sąsiedzi życzyli nam klęski. W 1922 roku kanclerz republiki Joseph Wirth pisał do ambasadora w Moskwie: „Polskę trzeba wykończyć”.

Miesiąc wcześniej w Rapallo Niemcy i Sowieci wyrzekli się wzajemnych finansowych roszczeń i odszkodowań wojennych, zaś szefowie Reichswehry potajemnie wdali się w konszachty z dowództwem Armii Czerwonej. Idea stworzenia antybolszewickiego kordonu sanitarnego nie miała szans powodzenia również z powodu postawy europejskiej lewicy. Zorientowana na Moskwę Komunistyczna Partia Niemiec, w ostatnich wolnych wyborach, w roku 1932, zdobyła aż 17 procent głosów.

Strach przed Iwanem

Niemcy w Europie. Cesarstwo i Rzesza

Gdybyśmy chcieli naśladować Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, to trzeba by rozwiązać Unię Europejską.

zobacz więcej
O relacjach Adolfa Hitlera i Józefa Stalina napisano wiele. Wciąż trwają spory, kto kogo bardziej oszukał, nie ulega jednak wątpliwości, że obaj panowie stanowili dla siebie nieustające źródło inspiracji. Führer okazał się fanatykiem rasistowskich teorii, dla Słowian miał tylko lekceważenie i pogardę. Setki tysięcy „podludzi”, którzy poddali się Niemcom, zagłodzono w obozach jenieckich. Antykomunizm w nazistowskim wydaniu był właściwie bezobjawowy. Na okupowanych terenach wciąż działały kołchozy, zaś ludność traktowano jak bydło. Hitler nie raczył także zauważyć wrogiego stosunku Ukraińców do Wielkorusów.

Za te błędy przyszło srogo zapłacić. Zwycięski marsz Armii Czerwonej na Berlin pozostawił ślady w postaci spalonych germańskich wsi i miast, tudzież ofiar masowych gwałtów, samosądów i samobójstw. Stalin był spryciarzem: jeszcze nie minął czas zemsty, a już zaczął kokietować pokonanych. Na czele marionetkowego Komitetu Wolnych Niemiec nie postawił komunisty, lecz generała Friedricha Paulusa, wziętego do niewoli pod Stalingradem.

Sowieci systematycznie okradali swoją strefę okupacyjną ze wszelakich dóbr, zwłaszcza przemysłowych. Jednocześnie rzucili sierotom po Hitlerze koło ratunkowe, orzekając, że winę za nazizm i jego zbrodnie ponoszą wyłącznie klasy posiadające. Ale gdy w 1953 roku we wschodnim Berlinie wybuchła robotnicza rewolta, na ulice wyjechały radzieckie czołgi. Zapanował ład i porządek. Niezadowoleni wyjechali na zachód, reszta się przystosowała, budując (przy pomocy radzieckich doradców) państwo bardziej ideologiczne i opresyjne od ZSRR. Jego paliwem był strach.

Stalinowska strategia procentuje do dzisiaj. Lęk przed okrutnym i nieobliczalnym Iwanem obywatele NRD wnieśli w wianie do zjednoczonych Niemiec. Razem z nabytym pacyfizmem oraz niechęcią do Ameryki tworzą koktajl, który może poważnie zaszkodzić Europie.

– Wiesław Chełminiak